Gdyby nie to…

Gdyby nie to, że każdy może w każdej chwili się nawrócić, to tak naprawdę tych nierozumiejących już by nie było.

Gdyby nie było żadnej nadzieji na zmianę ich sposobu życia, zostaliby wystrzelani jak kaczki. A o kim mówię?

Dziwnym trafem tak zwani nienawróceni uważają siebie za nawróconych i mocno wierzących. Wierzących, że mają rację. Jedyną rację i przez to mogą nienawidzić innych. Różnych od siebie. Gdyby na ostojach tych wszystkich niby wielkich religii nie było ludzi, prawdziwych ludzi, którzy myślą i starają się tolerować inny sposób myślenia, już dawno cegła na cegle nie pozostała z tych kościołów. Czemu niektórzy mądrzy ludzie to jeszcze utrzymują? Nie mnie o tym decydować. Widocznie mają jakiś powód, lub nadzieję, że jeszcze wyciągną jakiegoś człowieka z tej matni.

Kościoły, synagogi, czy meczety etc.. tylko dzielą ludzi, nie łączą. Dzielą na wierzących i nie wierzących. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Jakby wiara dawała prawa, lub znaczyła przed kostuchą – „Nie zabijaj mnie”. Oni wierzą w głupotę. Abstrakcję. Nie ma znaczenia, czy wierzysz czy nie. Nic to nie zmienia.

To jest odwieczny problem ludzi, że chcą być kimś lepszym niż są. Chcą czuć się wyjątkowo. Chcą stać przed bogiem, kiedy inni gniją w piekle. Co za gówno 🙁

Są ludzie na tej Ziemi, którzy nadają się na utylizację, ale zawsze jest nadzieja, że się zmienią. To czekamy. Czemu? Bo sami tacy byliśmy do pewnego momentu życia i jakby inni nie zlitowali się nad nami i nie dali by szansy na nawrócenie na człowieczeństwo, to gnilibyśmy chyba w piekle. Piekle które gotowaliśmy dla innych, oczywiście.

Życzę więcej cierpliwości i nadzieji.

Nie trwamy, ale czekamy…

wonabru