Posłuchaj bicia swego serca i czy jeszcze bije.

Słuchaj swego serca. Często słyszę to w piosenkach i w filmach. Tylko co to znaczy? Weźmy dla przykładu ten kawałek. Piękny wzniosły i mówiący o właśnie … o czym? Posłuchajmy:

Prawie się popłakałem, no może nie do końca. O co chodzi z tym słuchaniem swego serca, czy też zaglądanie w głębię swojego jestestwa. Ale gdzie mam przyłożyć te ucho, zastanawiam się tylko, czy to nie jest jakaś manipulacja mediów. Piosenek i pięknych filmów świetnie się ogląda, ale trochę czy to nie jest tylko teoria? Niech ktoś mi podpowie jak mam słuchać tego swojego serca, swojego ja? Jak mam być sobą?? Tak naprawdę szczerze to ja nie wiem kim jestem i co tu robię. Nie wiem jak mam słuchać samego siebie. Nie wiem czy się da siebie słyszeć, czy to nie jest kolejny wymysł 'elyt’ dla zmyłki.

Myślę, że każdy powie tu całą swoją historię jak to słuchać swego serca. Każdy ma swoje doświadczenie,… no oprócz mnie. Bo ja nie wiem co mi serce dyktuje. I nie mówię to dla ściemy. Ja słyszę jak ktoś mówi. Jak ja mówię, to też słyszę. Jak brzęczy mucha, też słyszę. Jak koparka warczy, też słyszę, ale nie mam omamów słuchowych i nie jestem w stanie usłyszeć cienkiego głosiku swego serduszka. No że chyba puk puk puk puk… To słyszę jak totalnie się wyciszę. I niby co to ma być. Pukanie do mojego umysłu przez moje serce??? Chyba nie, to jest zwykłe łomotanie mego mięśnia sercowego, bo przewraca się przez nie litry krwi. Ok. Niektórzy powiedzą, że serce w tym kontekście jest czymś innym. Nie chodzi tu o mięsień, tylko o miłość itp… To niby jak mam słuchać miłości?

Ktoś powiedział, że by dać komuś szczęście trzeba najpierw te szczęście w sobie mieć, bo nie można dać czegoś, czego się nie ma. Idąc dalej tą myślą, to musimy najpierw spotkać kogoś kto ma te szczęście, by nam dał i wtedy możemy komuś je podarować. A i jeszcze, czyli ten kto nam dał szczęście też musiał dostać je od kogoś, bo przecież 'logicznie’ to ujmując szczęścia się nie produkuje 😉 Logicznie to ujmując, to brak w tym jakiejkolwiek logiki. Bo niby z tego wynika, że szczęście polega najpierw na braniu, by ewentualnie coś delikatnie dać z tego komuś kto na to zasługuje xD

Ta wszędobylska logika. Zawsze jest coś za coś, zawsze logicznie wytłumaczalne. Czemu tłumaczymy wszystko logiką? Bo się boimy. Logika nas uspokaja, no bo przecież jak coś jest poukładane to nie musimy się tego bać!!! Strach tak naprawdę jest głównym źródłem logiki, tłumaczeniu sobie, że piorun uderzył obok, a my tłumaczymy, że to tylko elektrony, zwykły prąd biegnący z ziemi do chmur. Takie uzwyklenie, ustandaryzowanie, takie umniejszenie zjawiska, bo przecież to jest to tylko prąd, bo przecież to jest to tylko zwierzę, przecież taka jest ewolucja, taki jest Bóg.

A wiecie co ja myślę, że strach tworzy na szybko logikę, która tłumaczy nam by nam było łatwiej i wygodniej, bo taki jest mózg. Broni się przed śmiercią. Przed lękiem, że może właśnie coś wielkiego stanęło mi na drodze i nie jest to zwyczajny prąd. Strach ma wielkie oczy, ale te oczy są ślepe na prawdę. One widzą tylko to co chcą zobaczyć, … by nie wylecieć z orbit xD

Wracając do głównej myśli, co znaczy słuchać swego serca? Myślę, że w moim przypadku to nie jest nic innego jak zobaczyć prawdę, a nie ślepą logikę. Ja już nie chcę nic wymyślać, tłumaczyć, ja chcę zobaczyć co rzeczywiście jest wokół mnie. I nie chcę tego wyjaśniać, nie chcę uzwyklajniać, ani umniejszać wartości tej prawdzie. Chcę po prostu najzwyklej ją poczuć. I nie wiem co to będzie. Na razie czuję tylko strach i niepokój :-O