Bezpieczeństwo jest w naszych głowach

Obecnie dużo zmartwień ludzi i obaw w mediach kierowanych jest pod adresem bezpieczeństwa cyfrowego. Coraz częściej słyszy się o włamaniach na serwery jakiejś firmy i wyciągnięciu danych o użytkownikach wraz z hasłami. Oczywiście media jak najbardziej to podkreślają, by napędzać strach. Ale przed czym? O co możemy się bać?

Oczywiście, Ci co mają sporo kasy to się obawiają włamań i kradzieży. Ci co mają coś do ukrycia, obawiają się ujawnienia tajemnicy.

Ale czy komuś do głowy nie wpadło, że jest coś gorszego od kradzieży naszych pieniędzy. Moim zdaniem większość ludzi mają shackowane głowy przez różnego rodzaju wyznania, sekty, religie. Wyprane mózgi przez media i TV. Tak naprawdę bezpieczeństwo informacji w komputerach, czy na komórkach to jest mały pikuś, w porównaniu z bezpieczeństwem nas samych jako ludzi. Co mi z tego, że ukradną mi email i hasło. Dostaną się do moich pieniędzy, których de facto nie mam. Ważniejsze jest mi, że nie dostaną się do mojej głowy.

W mediach najlepiej nastraszyć przed czymś co nie jest ważne, żeby nie zwracać uwagi na to co jest najważniejsze. Na umiejętność zdrowego myślenia. Pojmowania rzeczywistości taką jaka jest i nie zamulania widoku przez medytacje, czy modlitwy. Żądza pieniądza jest wymysłem tych co mają jej pod dostatkiem, by mieć łatwych niewolników do pracy. Po co im byłaby kasa jeśli nikt by jej nie używał. Reklamą w mediach pokrętnie nadaje się wartość pieniądzu. Tak naprawdę wartość ma czas każdego z nas, który jest ograniczony. Gdyby nie był ograniczony, nie miałby wartości. Ci na górze rozumieją to i kupują nasz czas za pieniądze wmawiając nam, że to ma wartość. Robią z nas niewolników.

W gruncie rzeczy to my się dajemy w to wrobić. Indoktrynowani reklamami, pustymi gatkami o wiecznym raju. Zapominając, że czas mamy ograniczony i nie ma wiecznego raju. Mamy shackowane mózgi i o tym jakoś nikt w mediach nie mówi. Tylko pamiętajmy, że to na nasze własne pozwolenie, ktoś ma dostęp do nas samych. Świat jest tak skonstruowany, że nie da się zmusić kogoś do myślenia na żądanie, chyba, że damy się zastraszyć.

Przypomina mi to mrówkę i nakreśloną długopisem granicę, która ona mentalnie nie może przekroczyć. Film poniżej:

I tak jest z nami. Media straszą, bo właściciele mają takie właśnie długopisy. Rysują nam granice, których my boimy się później przekroczyć. To są wirtualne granice. Ta sytuacja jest w przypadku filmiku, my rozumiemy o tym, mrówka nie. Zabawne, jak złowieszcze są te śmiechy na filmiku :O

Prawda jest taka, że sposobu myślenia nikt nie jest w stanie nam narzucić jeśli nie byłoby naszej na to zgody. Strach i pożądanie zmieniają nasze podejście. Najpierw straszą bo taniej. Jeśli się nie uda kogoś zastraszyć to wtedy go kupują. Jeśli nie zadziałają te dwie metody, to ignorują taką osobę, bo do niczego dla nich nie jest potrzebna. Wtedy stajesz się wolny i możesz cieszyć się prawdziwym życiem.

Mojej zgody nikt nie ma na to co mam myśleć. Zbudowałem cały fundament swojej filozofii życiowej od samego początku. Nie wszystko mam przemyślane, ale baza jest stabilna. Moim zdaniem tylko w ten sposób powinno się żyć. Nie biorąc myśli od innych bo tak łatwiej. Nie akceptując czegoś bo wygodniej. Bo większość się nie może mylić. Właśnie o to chodzi, że większość nie ma racji. Jak to Jezus powiedział, co jest bardzo moim zdaniem trafne „Nie chodźmy szeroką łatwą drogą, ale górzystą krętą ścieżką” (pewnie nie do końca powtórzyłem słowo w słowo, ale sens jest zrozumiały). Większość idzie właśnie szeroką autostradą delikatnie w dół bo tak jest lepiej i nie szuka alternatywy. I nie o to chodzi, by szukać alternatywy jak zarobić pieniądze, czy jak być sławny. Właśnie chodzi o coś zupełnie innego. O odrzucenie i przezwyciężeniu strachu i żądzy. Stworzyć własną alternatywę w filozofii życiowej, być niepowtarzalny lub powtarzalny, ale w przemyślany sposób. Mieć odwagę myśleć inaczej. Wtedy wirtualne granice są już za nami.

Pozdro do później,

urbanow 😉