Co za bóg ta niewiadoma?

Zachód słońca nad jeziorem.

Muzyka Cohena „So Long, Marianne”.

To nastraja do refleksji.

Czemu myślimy, że będziemy żyć wiecznie? Że nasze życie to tylko jedna z wielu lekcji życia? Że jest reinkarnacja, czy inna sracja? Że istnieje niebo, czy piekło? Że informacja, czy dusza żyje wiecznie?

Może wcale tak nie być. To jest jedna wielka niewiadoma. I to jest najpiękniejsze. My tego nie wiemy. Zakryte jest to przed nami.

I nie wiara w życie wieczne daje nam nadzieję. I nie wiara w zasłużone niebo. I nie to że dostaniemy co chcemy, a nie zasługujemy. Nadzieję daje nam niewiadoma, to że może zdarzyć się wszystko co wymyślimy i nie zdążyliśmy wymyśleć. Może jesteśmy pępkiem świata, może tylko skutkiem ubocznym ewolucji. Nie ma to chyba znaczenia dla tego zachodu słońca. Właśnie ta myśl, że to może jedyny zachód słońca i może się już nie powtórzyć nadaje sens i chęć by żyć. Piękno jest niepowtarzalne. Nie można go produkować na masową skalę.

Kochajmy słońce, tak szybko zachodzi. Jedyne które na masową skalę tworzy piękno własnym zejściem z tego świata milionom ludzi. Kochajmy wodę, które te zejście przyjmuje. Bo jak słońce my też możemy zgasnąć. I ta myśl nadaje sens tej właśnie chwili i temu miejscu. Już nie milionom, tylko mi. I nie wszędzie tylko tu. I nie zawsze ale teraz jest to szczęście, tu ta miłość. Niewiadoma jest naprawdę nietuzinkowa. Nieznane jest przepiękne. Zrobiłbym pomnik nieznanemu i oddawałbym mu hołd, by zawsze tu było i nie opuściło mnie już nigdy. Nieznane to mój obecnie bożek do którego będę się modlił i wielbił jego przeolbrzymią moc czynienia szczęścia i nadzieji każdemu żyjątku na tej Ziemi.

So, long nieznane, żyj długo i szczęśliwie…

wonabru