Szacunek drugiemu człowiekowi i to, że jest na równi z nami, tylko to się liczy. I nie liczy się sztuczne uśmiechanie się i udawanie, że się jest super uprzejmym. Liczy się prawdziwe w sercu i głowie uznanie drugiego człowieka na równi z sobą. To jest niezwykle trudne. W gruncie rzeczy najtrudniejsze co mnie spotkało w życiu. Do tej pory jeszcze nie udało mi się całkowicie się z tym uporać 🙁
Po co żyjemy? Jaki jest cel naszego istnienia? Myślę, że jak uznamy innych ludzi na równi z sobą wtedy zrozumiemy jaki jest cel. Może właśnie żyjemy po to by to zrozumieć. Nie ma nieba bez tego. Nie ma nieba dla tych co tego nie rozumieją. Bo niebo znaczy wolność i jednocześnie szacunek i zrozumienie dla innej istoty tam przebywającej. Tylko wtedy możemy tam być. Czuć się wolnymi i dać te czucie innym. Czuć się bezpiecznym i jednocześnie te poczucie dawać innym obok. Czuć się szczęśliwym i jednocześnie zapewniać te szczęście innym obok. Teraz jakby był test, czy w tak ekstremalnych warunkach, kiedy inni są jacy są, my jesteśmy w stanie dawać to co wartościowe tylko. W niebie nie ma policji, nie ma więzień, nie ma karania, więc kto tam może być, skoro mamy słabości? Kto nas ustawi do poziomu, gdy ulegniemy słabościom?
Nieba jako takiego nie ma. Nie ma nieba, które nam ktoś zapewnia. My takie niebo powinniśmy zapewnić tu na Ziemi. Cały wysiłek właśnie powinien polegać na tym zadaniu. Może to tylko stan umysłu?? Może to nie jest stan umysłu, tylko prawdziwe życie?? Nie ma to znaczenia. Niebo bierze się od naszego podejścia do drugiego człowieka. Jeśli uznajemy jego za prawdziwie żyjącego obok nas, to nie może to być on wymysłem naszej wyobraźni. On jest prawdziwie istniejącym i żyjącym obok nas, na tych samych prawach co ja.
Może właśnie celem tego życia jest udowodnienie, czy potrafimy być samymi sobą mimo tak niesprzyjających warunkach, kiedy nie dostajemy poklasku za to kim jesteśmy. Za to dostajemy ostro po tyłkach.
Może to tylko nasze wyobrażenie, że dostajemy po dupskach. Może za dużo oczekujemy od tego świata, lub mimo naszych deklaracji wcale nie jesteśmy tacy fajni. Przecież nikt nas nie zabije, jeśli nie mamy na ratę kredytu, czy na rachunki. To, że nas to boli wynika z tego, że boimy się stracić co już mamy. Bez obaw jak już nic nie będziemy mieli, to nikt nas nie będzie scigał. Jeśli tylko będziemy kim naprawdę jesteśmy i nie mamy nic do stracenia, wtedy jesteśmy naprawdę wolni.
Czemu walczysz? Walczysz bo czegoś bronisz. Bronisz, by tego nie stracić. Pracujesz, bo walczysz, o coś co masz nie chcąc tego stracić. Zastanów się. Czy nie jesteś niewolnikiem swej żądzy i swego lęku. Niewolnikiem posiadania czegoś. Wszystko co naprawdę potrzebujesz masz dane od tak, bez wysiłku. Jeśli chcesz coś ponadto, musisz walczyć, pracować i zostajesz niewolnikiem. Zastanów się kim jesteś????
Tak naprawdę nie ma Panów, są tylko niewolnicy i Ci co już są wolni od posiadania 🙂
Poniżej świetny utwór właśnie o posiadaniu:
Imagine if you can what it is like to have no possessions at all.
Nothing.
Very few people are able to imagine such a thing, to have nothing at all.
Well let us, you and I, try to imagine something a hundred times harder.
Not just to have nothing at all, but when there was nothing at all.
The very beginning of time.
The dawn of history.
Page one.
Nothing at all.
The earth itself with out form, and void.
Only an emptyness, formless, a dark endless waste of water.
No living thing, no plant or tree, no bird or animal.
Nothing.
This is before people. Before anything at all.
A void.
Sitting silent.
Still.
And then…