Na początku pojawia się żądza, pożądanie. Jeśli nie podejmujemy tematu, czyli nie eskalujemy to ten naturalny potok myśli przeminie i zniknie. Jeśli z drugiej strony zaczniemy eskalować te przeżycie, by wywołać wzmocniony efekt to w następnej kolejności pojawia się ocena sytuacji i przedmiotu naszego pożądania – drugą osobę. Czy jest ładna, czy brzydka, czy mi się podoba jej wygląd, czy nie… Oczywiście skoro pojawiła się żądza to dana osoba podoba mi się, czyli niby pozytywna ocena. Tylko czy ocena może być pozytywna?
Jeśli ktoś mi się podoba i oceniam go pozytywnie to znaczy, że są tacy co nie podobają mi się i oceniam ich negatywnie. Moim zdaniem nie ma oceny dobrej, pozytywnej. Ocena zawsze będzie miała element perioratywny. W zasadzie każda ocena negatywnie wpłynie na nas samych, bo później oceniamy siebie w tych kategoriach co innych. Przecież wewnątrz siebie nie jesteśmy hipokrytami 😉
Zaczynamy oceniać siebie, bo przedmiotowo oceniamy innych. Pojawia się lęk przed brakiem akceptacji. Skoro ja nie akceptuję, inni też mają prawo mnie nie zaakceptować. Lęk z kolei jest podstawą wszystkich złych emocji i zaczynamy mieć problem…
Pojawia się na początku wycofanie, taki typowy dołek lub nawet ewentualnie depresja. Jeśli to przetrwamy i przegryziemy to pojawia się gniew i agresja, bo przecież to inni są źli. Bo doprowadzili mnie do tego negatywnego stanu. Czemu inni są źli? Bo dusząc w sobie lęk i jednocześnie gniew, otaczamy się tymi samymi ludźmi zaklętymi w kręgu akcja-reakcja. Ja Cię zranię, to później Ty mnie itp… kółko się zamyka. Widzimy wtedy krótkowzrocznie, że ktoś mnie zranił, a nie, że ja na początku chciałem wykorzystać drugą osobę. Bo eskalowałem pożądanie 🙁
Pytanie jest czemu w momencie oceny, eskalacji żądzy, nie zreflektujemy się, że możemy mieć później problem. Zacietrzewiamy się często. Szukamy poparcia swoich tez u innych. Wtedy ślepi jesteśmy na słowa prawdy. Uważamy, że inni nie mają racji, że nas krytykują, bo przecież nas ranią (sic!). Przestajemy słuchać. Czemu?? Bo żądza nami kieruje, ten diabeł wcielony 😉
Ewolucja tak nas wykreowała, że w momencie pojawienia się żądzy pojawia się lęk albo też lęk wywołuje pożądanie. Oba odczucia są na bazie jednego neuroprzekaźnika – dopaminy. Jak ilość dopaminy rośnie w mózgu to pożądanie i lęk jednocześnie się wzmacniają. To samo dotyczy skutków tych emocji, czyli nagrody i bólu, także przekazywane przez dobrze znaną dopaminę. Wniosek: lepiej dopaminy mieć na kontrolowanym poziomie 😉
Czyli wszystko już rozumiem. Nie eskalować żądzy bo to możemy kontrolować. Lęku już nie możemy kontrolować, pojawia się w momencie wzmacniania pożądania. Tylko czy ja żądzę potrafię opanować. Co z jałowością życia, które się pojawi? Bez głębokich emocji. Myślę, że nie ma tu dobrego rozwiązania. Każdy z nas, jak zna mechanizm, sam decyduje i zarządza emocjami w ramach własnych potrzeb. Myślę, że ważne by być świadomym coś się czuje obecnie i dlaczego pojawia mi się w głowie to a nie co innego. Można dzięki temu uniknąć jakiejś dużej katastrofy.