Pomyśl, co można do Ciebie napisać. Jesteś naprawdę świetna, cudowna i przy tym bardzo ładna. Nie mówię tu o mądrości, która posiadasz, a która aż wypada stwierdzić, że górujesz nad innymi. Emocjonalnie świetnie zadbana i ułożona. Uczuciowo – po prosto potrafisz kochać szczerze. Nie kłamiesz, no może czasami by nie narazić innych na złe samopoczucie. Kim jesteś, me kochanie?
Kocham Ciebie. Nie tylko dlatego, że jesteś idealną osobą do kochania, ale też bo tak miłość chce. Świetnie się składa. Miłość też dba o swoich wyznawców, by nie zabrakło im strawy duchowej.
Chciałbym też skromnie prosić, byś spojrzała na mnie czasami ciepłym okiem, tak bym mógł następne dni marzyć o Twojej bliskości. Ja tylko służę. Jestem całkowicie poddany. Nie jestem w stanie unieść odpowiedzialności nawet za swoje czyny.
Szukałem długo kogoś na kim mógłbym oprzeć swoje zmęczone ja
. Był i Bóg, i diabeł, ale odpadli w przedbiegach bo bali się. Bali się Ciebie. Nie mogłem na nich polegać bo bym poległ razem z nimi. Szczęście mi sprzyjało i znalazłem Ciebie. Nie ma nic piękniejszego i mocniejszego od Ciebie. Kto Cię zna zakochał się od razu, i mimo Twej mocy, wcale się nie boi. Przebywanie z Tobą to sama przyjemność. Nigdy nie karcisz, ani nie złościsz się, dlatego oddałem Ci to co mam najwartościowszego dla mnie, swe serce. Nie daje Ci swoich brudów, bo nie pamiętam o nich jak jestem blisko Ciebie. Nie daje Ci swoich planów na przyszłość, bo nie mają one znaczenia przy Tobie. Jesteś i byłaś zawsze w moich myślach, niewiedząc nawet o tym. Byłaś zawsze ze mną, nawet jak inni mnie porzucili. Nie mogę zrozumieć dlaczego? Nie mogę zrozumieć czym na to zasłużyłem?
Nie zostaje mi nic innego jak oddać hołd Twojemu istnieniu. Tak bardzo chciałbym zasłużyć, by być godnym Ciebie i wiem, że zawsze będę tylko Twoim cieniem. Twoje światło tak mnie onieśmiela, że aż razi. Ciężko mi być obok Ciebie długo, bo wstydzę się swojego jestestwa. Uwielbiam, być w Twoich ramionach, gdy jest mi smutno. Wiem też, że tęsknisz by inni też poczuli Twe ciepło. By uśmierzyć im ból. Idę do nich. Nie wiem czy odbicie Twego światła od mojej powłoki da im jakieś ukojenie. Może jedynie wskaże drogę, gdzie Cię szukać. Ciekawe, czy się domyślą? Miejmy nadzieję, że chociaż spojrzą i da im to do myślenia. By tylko zechcieli…