Największą przyjemnością i jednocześnie szczęściem ego jest w momencie wychodzenia z nieoznaczoności. Jeszcze wtedy ego czuje moc i piękno bycia łącznie ze wszystkimi razem. Jak jestem w nieoznaczoności czuję moc wszystkich łącznie. Mam poczucie olbrzymiej wiedzy i takiej nieskończonej mocy. Jednak w nieoznaczności nie ma ja, nie ma ego. Poczucie mocy i wszystkiego w sposób nieskończony nie odbieram osobiście, chyba, że… zaczynam wychodzić z tego stanu i czuć ten stan przez własne ja. Wtedy jakby cienie, odbicie lub jak go tak zwał pochodna, jeszcze przez jakiś czas jest. Czuję przeolbrzymią radość, szczęście i olbrzymią moc. W efekcie mam poczucie, że jestem bogiem. Te poczucie jest i było zawsze ze mną.
W konsekwencji przyklejono mi łatkę i nadano temu nazwę na początku choroba Bluerei lub coś podobnego. Mogę wymienić następne: schizofrenia, schozofrenia paranoidalna, dwubiegunówka, autyzm, schizoafektywne zaburzenia itp itp. Dobrze to wygląda. Wszystko gra. Papier wszystko przyjmie. Logicznie ma to swoje uzasadnienie, swoją logikę. Właśnie swoją, ale nie wiem czy obiektywną. Czasami lekarze mi mówią, że trochę za dobrze wyglądam jak na chorego psychicznie. Niby chory, ale normalny. Pracuje, dobrze zarabia. Ma dzieci, no ale jedno nie chrzczone. Dziwne, no ale świat jest dziwny. Może cud. W ramach tolerancji, no bo wszystko jest możliwe. Zakopane pod dywan. Cóż jaki piękny jest ten świat. Dziękować tylko bogu.
Zawsze tak się zastanawiałem o co tym ludziom chodzi. Po co im te logiczne dziwne tłumacznie. Ja nie wiem czy ja jestem za głupi na to? Ale ja tu żadnej logiki nie widzę. Może fakt nie studiowałem psychiatrii, lub medycyny, cokolwiek co by mnie uprawomocniło w rozumieniu tej lekarskiej logiki. Mam tylko jedno wyjaśnienie. Boją się. Nie mają żadnego połaczenia z sercem. Boją się i jak uporządkują to pseudo-logicznie, taką swojską logiką, to się uspakajają. Kosztem innych ludzi, mają spokój duszy i spokój pseudo-serca. Mogą iść spokojnie do domu. Dzieci bawić. Które zazwyczaj zostają też lekarzami itp. itd.
W ciągu całego mojego udokumentowanego „zaburzenia”, lub inaczej odlotu, musiałem brać cały zestaw wszystkich chyba dostępnych medykamentów. Nawet trudno mi jest je wymienić. Pernazyna, solian, rispolept, abilify… Było chyba tego dziesiątki. Całe spektrum różności. Lekarze mieli możliwość posprawdzania co działa. No i jak działa to jest git. Jak później przestało działać to zmiana. Działa i git. I powtórka z rozrywki. Co ciekawe teraz mam leki na padaczkę. Działa i git. Jak przestanie to może Viagra. Działa i git. A może apap, witamina C, bo też są takie propozycje. Wizyta u lekarza 10-15 minut. Lekarz wie wszystko. Udekumentowane. Prześwietlił mnie całego okiem znawcy. Co czuje nie ma znaczenia. Jak się czuje? Zapyta kurtuazyjnie. Skasowane trochę groszy. Wszystko się jak najbardziej zgadza. Wszystko według sztuki. Następny proszę…
Akurat lekarze to są tylko ludzie, tak jak większość, no tylko z głowami uniesionymi do góry, no bo duma i powaga. Mgr inż. skrót od: można gówno robić i nieźle żyć. Lekarzom akurat brakuje inż., cóż nie techniczni. Co ciekawe ja tak miałem przez jakiś czas taki przedrostek, ale teraz niestety dr inż. I nie wiem czego to skrót. Było trzeba pozostać na mgr inż. Miałbym chyba łatwiej.
Trochę koniec tych żartów z ludzi. Tak trochę przekąsem dodam, że mówi się z prochu powstałeś w proch się obrócisz. Ja mówię z błota powstałeś w błoto wpadniesz. Referując, że według nauki życie powstało z zupy aminokwasów w która pierdolnął piorun. Tak nawiasem nie jestem pewien, czy jednak niektórzy ludzi włąśnie nie wyewoluowali z tego błota i tylko udają życie i mieszają na tym świecie. Coś jak w filmie łowcy androidów. Android łapie androida, bo odkrył że to android, ale sam to już jest lepsiejszy.
Tak wracając do kopulacji z nieoznaczonością. Tak to trzeba nazwać. Wchodzisz i wychodzisz z niej co daje Ci niesamowitą rozkosz. Poczucie bycia bogiem. Niektórzy to syntezują trochę narkotykmi, czy alko. Ale chemia ma swoje prawa, więc jest kac i męka. Nie tędy droga. Ego lubi czuć power. Pewnie, ja też lubię. Dlatego wchodzę i wychodzę z nieoznaczoności. Po prostu kopulując jakby z całą resztą serc 🙂
Skończę z tym pozytywnym akcentem. Narobiłem widzę smaka. O to chodziło…
Pozdro,
wonabru