Dlaczego staram się, nie pomagać innym? Bo nie mam w sobie czystej miłości i moja pomoc zawsze jest egoistyczna. Obecnie dając, zabieram, czy to rozgłos, czy czyszcząc swoje sumieniie, czy też odchodząc zabieram poczucie godności osobie proszącej.
My ludzie jeszcze nie jesteśmy na najwyższym poziomie ucywilizowania, która kieruje się czystą miłością. Tylko gdy pomagamy z czystej miłości, pomoc jest prawdziwa.
Gdy przechodzę obojętnie obok osoby potrzebującej, daję jej i sobie szansę na poprawę. Patrząc w swoje serce, widzę co powinienem robić by tak nie zbłądzić. Widzę jakie zachowanie jest złe i wyrażam tym aktem brak akceptacji. Nie zgadzam się na to co reprezentuje dany człowiek. Tu daje życie Miłość i ona decyduje, kto ma, a kto nie ma nic.
To miłość przecież decyduje. Skoro miłość odeszła od kogoś, to nie z egoistycznych powodów. Miłość dokładnie wie co robi. Jeśli już nie kocha, to ma mocne argumenty za tym. Nie chcę zaburzać miłości jej planów. Ona ma plan na każdego z nas. Kim niby jestem, by być ponad Nią?
Moja ograniczona miłość może pomóc jedynie najbliższym, których wiem, że kocham i pomagając nie zabieram czci i godności.
Uczę się dopiero kochać. Nie pomagam, bo nie potrafię dawać, nie zabierając jednocześnie tego co prawdziwie człowiek ma. Chodzi mi o czas życia na Ziemi. Czas w którym możemy udowodnić, że zasługujemy na te ciało. Dostaliśmy szansę by żyć i nauczyć się kochać, by przejść przez śmierć.
Chcę czerpać z tej studni miłości. Chcę udowodnić Bogu i miłości, że dobrze zrobili dając mi życie.
wonabru