Niektórzy karmią się nienawiścią. Jest dla nich jak jedzenie, kawa poranna czy setka wódki. Dzięki nienawiści mogą wstać z rana i nie popadają w depresję. Zdaje im się, że mają power, moc do pracy i działania. Nienawiść jest jak cukier we krwi w małych ilościach pobudza, ale w dużej powoduje cukrzycę.
Wódka też może pomóc w ekstremalnych warunkach. Gdy się wychłodzimy w zimnej wodzie. Kieliszek wódki rozrzedza krew i dzięki temu mamy trochę więcej czasu na nadejście pomocy. Kawa to samo, gdy czasami jest przymus zrobienia pracy, której nienawidzimy. Tak jest też z nienawiścią pomaga wyjść z totalnego dna. Tylko nie rozumiem czemu ludzie zrobili sobie z tego swego bożka. Z alkoholu, kawy, czy w końcu z nienawiści.
Subiektywnie mówiąc, fakt – bóg jest jeden. Z perspektywy każdego kto uważa się za boga jest tylko on :-O Ten który traktuje resztę jak przedmioty do używania. Cały czas bierze, bo uważa, że ma do tego prawo. Uważa siebie za pępek całego świata i najmądrzejszego na całej parafii. Taki bóg właśnie żyje nienawiścią. Jest jakby zaprzeczeniem Boga. Jest z definicji właśnie diabłem, czyli człowiekiem uważającym się za boga.
Koniec tego biadolenia o nienawiści. Właśnie żyjmy nią. Kochajmy się w niej. Może w końcu przestanie być taka zła. Czy mam prawo myśleć o innych w tych kategoriach? Przecież sam sieję nienawiść, tą którą próbuje zniszczyć w sobie. Jeśli ktoś chce się karmić nienawiścią, a niech się karmi. W dupie mam karmniki nienawiści, tak zwane srebrne ekraniki. Nie mam prawa gnębić innych za to co mają w głowach dopóki nie przeistacza się to w jakiegoś demona zła. Tego demona też mam w dupie, dopóki nie przerodzi się w rzeź niewinnych ludzi. Ale czy ja jestem właśnie tym diabłem z definicji, uważającym się za boga, który musi naprawiać świat? Jak będę chciał i miał na to energię to pewnie będę to robił w swoim małym zakresie, ale ogólnie to dupę chyba mam dużą, bo tyle tam się mieści 😉
Zatruwa mój umysł myślenie i rozważanie na tematy, które może nie jestem w stanie rozstrzygnąć. Raczej na pewno nie uda mi się z moją logiką. Poczekam. Nie chcę oceniać, ale to czasami robię. Ocena wywołuje właśnie nienawiść. Bez oceny nie byłoby porównania ten lepszy, gorszy. Chyba ona do czegoś się przydaje skoro jest. Nie róbmy proszę z tego bożka. Boga, który mówi, Ty jesteś zły, a on jest dobry. Bóg oceniający nie jest dobrym bogiem. Jest właśnie bogiem siejącym nienawiść oraz zazdrość.
Trzymam się tego, że chcę być w miarę człowiekiem. Nie tym jedynym bogiem, wśród martwej natury. Ale … o co mi chodziło w tym całym poście? Już mniej to rozumiem. To może i dobrze, bo mniej nienawiści w mojej głowie … 😀
wonabru