Czy ludzie są z poza Ziemi? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Jaki jest cel życia?
Szukamy odpowiedzi na te pytania, ale chyba złe pytania zadajemy. Pytania powyższe są bardzo logiczne. Tak bardzo logiczne, że aż boli. Gdybyśmy znali odpowiedź na jakiekolwiek z w/w pytań, to tracimy sens życia. Nie ma smaku jutro. Wiemy skąd jesteśmy i dokąd zmierzamy. Gdzie tu wolny wybór?
A może właśnie czy potrafimy być wolni? Wolni znaczy jacy? Że możemy mordować innych ludzi, bo tak chcemy? Druga skrajność, że musimy nosić maseczki. Nie ma wolności? Myślę, że nie chodzi o to, że nie możemy być wolnymi ludźmi, tylko, że zaprzęgamy do tego logiczne myślenie. Logicznie nie możemy być całkowicie wolnymi ludźmi. Nie dlatego, że jest to niemożliwe, tylko dlatego, że nasz rozumek tego nie ogarnia. Logika jest zbyt uboga by to pojąć.
Przykład naszej słabej logiki w prostym zdaniu „Właśnie powiedziałem nieprawdę”. Logicznie te zdanie jest zaprzeczeniem swoim jednocześnie. To jest jak dzielenie przez zero. Jest niezdefiniowane. Czyli prosta, jasna logika będzie w pewnym momencie sama się zaprzeczać. To oczywiście jest prosta metoda manipulacyjna, żeby człowieka zbić z tropu. Pytając się by ktoś Ci dokładniej wyjaśnił co miał na myśli. Najczęściej zaprzecza się już w trzecim zdaniu, jeśli używa sformułowań to jest proste lub oczywiste 😉
Wracając do tematu. Jakie pytania zadawać, by mieć jasne odpowiedzi? Może jasne pytania ;). Ale jakie to są jasne pytania? A po co się główkować nad pytaniami? Żeby dostać jakąkolwiek odpowiedź. ….
Za toporny jest nasz umysł by pojąć podstawowe problemy życiowe. Z jednej strony rozumiem kreacjonistów, którzy twierdzą, że nie było jeszcze takiej mutacji w DNA człowieka, która by nie zabiła. To by świadczyło, że człowiek nie powstał przez ewolucję. Nie rozumiem jednak jak z jednej skrajności popadać od razu w drugą i twierdzić, że to wszechmocny bóg stworzył człowieka. Jakby nie było innej alternatywy. Albo materializm, albo teizm.
Moim zdaniem rozum mam za krótki by cokolwiek stwierdzić jasno i prosto. Nie jest problemem ani bóg, ani cokolwiek co istnieje. Nie jest problemem zdarzenie jakieś na świecie, ale to, że próbujemy naszym rozumem je pojąć. To jest właśnie w księdze rodzaju drzewo wiedzy z którego nie warto jeść jabłek. Prawie wiedzieć jest tak samo głupie jak mądre. Nie znam jeszcze zależności na pewno. Wiemy, ale nie do końca. Jest tylko „prawie wiedza”, lub pseudowiedza. Tak jak liczby pseudolosowe, które udają losowe, bo generowane są przez komputer, który z definicji jest całkowicie zdeterminowany.
Jeśli nie mamy oczywistych prostych odpowiedzi, to może lepiej nie zadawać takich pytań? W gruncie rzeczy skoro już padły to niech sobie wiszą.
Chciałbym coś wiedzieć, a nie tylko „prawie wiedzieć”. Chciałbym choć jedną rzecz znać tak do całkowitego końca. Chociaż bałbym się, że to jest ściema mego mózgu, że coś wiem. Nieoznaczoność Heisenberga nie pozwala w naszej rzeczywistości być czegokolwiek całkowicie pewny, bo ograniczeni jesteśmy do minimum jednego bita informacji.
Na koniec zagdaka: czy istnieje lub istniała kiedykolwiek całkowita pustka? Czy te słowo „pustka” ma jakiekolwiek znaczenie pełne?
Odp.: Moim zdaniem logicznie pustki nigdy nie było, nie ma i nigdy już nie będzie. Bo jeśli jest pustka, znaczy powstaje informacja, że jest cokolwiek, czyli pustka i nagle tej pustki już nie ma. Ale co z informacją o pustce? Też znika?
Namieszałem….w logice używając logiki. Co za kant okrągłego stołu 😉
wonabru