Ekonomia nauka nie mająca głębszego sensu. Zakładająca dogmatycznie, że wszyscy kierują się żądzą pieniądza i strachem przed jej utratą. Bez tego dogmatu w ekonomii nie dałoby się nic udowodnić.
Niech mi ktoś pokaże dowód na to, że tak w rzeczywistości ekonomiczny dogmat ma rację bytu. Pieniądz nie jest naturalną wartością, która jest wbita w naturę człowieka. To jest wytwór sztuczny, udziwniony, dający korzyść tylko tym najbogatszym.
Manipulacja medialna na miarę całego człowieczeństwa. Reklamy pokazujące coś co niby warto mieć bo nas uszczęśliwi i jednocześnie explicite, czy non explicite jaka jest jego wartość w pieniądzu nadając pokrętnie wartość kasie.
Można też inaczej. Nie oglądać telewizji, czy nie słuchać bzdur lecących z popularnych mediów i nagle umysł się oczyszcza i widać wyraźnie, że reklamowane rzeczy, które miałyby nas uszczęśliwić nie są nam do niczego potrzebne i w rzeczywistości nas unieszczęśliwiają bo musimy na nie pracować poświęcając swój czas. Mimo tego, nie musimy też wyzbywać się tego co już mamy.
W ekonomii, i nie jedynie w tej pseudo nauce, pokutuje zasada transakcyjności. Taka uboga logika, że coś jest za coś. Według tej zasady nie ma nic za darmo. W religii ta uboga logika pojawia się jako karma. Jesteśmy bogaci, bo kiedyś dużo dobrego robiliśmy. Jesteśmy biedni i cierpimy, bo kiedyś nabroiliśmy.
Można też inaczej. Jeśli ktokolwiek coś złego mi zrobił, trudno wystarczy, że to już się nie powtórzy. Zmieni sposób myślenia o mnie i innych. Będzie bardziej empatyczny do ludzi i zwierząt. Nie musi tego odpokutować. Po prostu dobrze, że żyje i się ma dobrze. I tak niech już będzie.